18:24

Jak odnaleźć siebie? - życie Adeli

    

    Poruszany przeze mnie temat, nadal nie jest łatwy w tych czasach. Nie mam pojęcia jak sytuacja wygląda we Francji, ale jestem pewna, że w Polsce stanowi duży problem. Mianowicie „Życie Adeli” to w maksymalnym uproszczeniu opowieść o homoseksualizmie. Mówię "w maksymalnym uproszczeniu", ponieważ to historia o miłości, dojrzewaniu, poszukiwaniu własnego „ja” oraz komplikacjach z tym wszystkim związanych.

    Adele poznajemy gdy ma zaledwie 15 lat. Reżyser Abdellatif Kechiche wiele zrobił, by film pokazywał bardzo dokładnie jej życiorys, choć mam wrażenie, że nie był w tym do końca konsekwentny. Adele widujemy często podczas snu, wychodzenia do szkoły. Wszystkie sceny zdają się być przedłużone, lecz to nie razi na dużą skalę. Jedynie scena seksu jest bardzo wydłużona, ale do tego przejdę później. Niekonsekwencja reżysera objawia się w tym, że na początku wszystko wydaje się być chronologicznie poukładane. Później, bez żadnego ostrzeżenia, przenosimy się z Adelą o parę lat do przodu. Możemy to wywnioskować z faktu zmiany koloru włosów partnerki (kolor włosów Emmy ma dużą wagę dla filmu, w końcu przesłanie głosi, że niebieski to najcieplejszy kolor), zmiany mieszkania czy tego, że Adela już pracuje, a nie uczy się. Mimo niezaznaczonych niczym zmian, skoki w przyszłość są subtelne i odnajdują się w konwencji filmu.

   Zastanawiam się jak wiele mogę Wam zdradzić, jeśli chodzi o fabułę. Myślę, że więcej niż już zostało napisane. Adela przeżywa swój pierwszy raz z chłopakiem ze szkoły. Po zdarzeniu zastanawia się czego jej brakuje i z czasem zaczyna ją to przytłaczać, a w konsekwencji zrywa z nim. Już na początku zauważamy jej homoseksualne skłonności. Całym urokiem tego filmu jest pewnego rodzaju niedopowiedzenie. Nie wiemy co Adela czuje, czas i miejsce jest bliżej nieokreślone. Film nie jest przewidywalny, mimo długiego czasu trwania. Samo zakończenie jest otwarte, przez co sami dopowiadamy sobie kolejną część życia Adeli.
Przełomowy moment to ten, kiedy jej przyjaciel zabiera ją do klubu gejowskiego. Ona nie odnajduje się w tym miejscu. Trafia do klubu lesbijskiego i tam poznaję Emmę. Jej postać zauważamy wcześniej, już wtedy wywiera wrażenie na Adeli. Pozwalam Wam, żebyście resztę dopowiedzieli sobie sami.

    „Życie Adeli” to kolejny problematyczny dla mnie film. Faktem jest, że do mnie trafia, jest całkowicie w moich klimatach, ale to jest trochę jak z homoseksualizmem. Niby akceptujesz, lecz zawsze znajdzie się jakieś "ale". Lubię ludzi, kontakt z nimi. Pewnie, że pracując w lokalu często mam ochotę powiedzieć coś niemiłego, ale wiem że to nie ma sensu. Ludzie są świetni, zresztą my jako zwierzęta stadne, musimy przebywać razem. O schorzeniach psychicznych spowodowanych odosobnieniem może w innym artykule. Nigdy czyjaś orientacja seksualna nie wpływała na moją ocenę danej osoby. Ale gdy już przejdziemy do adopcji dziecka przez pary seksualne, zaczynają się schody. I tak jak w przypadku „Życia Adeli” są dwie strony medalu. Pomimo tej przeciągniętej sceny seksu głównej bohaterki z Emmą, to naprawdę jestem pod wrażeniem. To jest jedna strona medalu.

    I jak przed każdym tekstem na temat filmowy, szukam najróżniejszych informacji na dany temat. W tym przypadku nie było inaczej. W pewnym wywiadzie Lea Seydoux, grająca Emmę, opowiadała o 6 godzinnym udawaniu orgazmu, o tym że reżyser zmuszał je do wielu rzeczy, często przedłużając, żeby jego zdaniem scena wyszła na jak najbardziej naturalną. Po przeczytaniu takich wyznań mój pogląd na obejrzany niedawno film nieco się zmienił. Tak samo jest z orientacją seksualną. Na początku nie mamy nic przeciwko. Ale często mamy w zwyczaju utożsamiać się z czyimś zdaniem. Tak więc, usłyszymy/przeczytamy coś i nasz pogląd diametralnie się zmienia. A może by tak zostać przy swoim? A to co nam się wcześniej podobało bez otoczki, niech takim pozostanie? 

M.O.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP