15:53

Czy w tym dniu pęknie niebo? - premiera "Skazanego na bluesa"


Źródło: Mat. pras. Teatr Śląski im. Stanisłąwa Wyspiańskiego

  Słucham mojego ulubionego kawałka Dżemu, "Dzień, w którym pękło niebo", biorę łyk kawy i opisuję swoje wrażenia po dzisiejszej konferencji prasowej w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, dotyczącej najnowszej produkcji "Skazanego na bluesa" w reżyserii Arkadiusza Jakubika.


   Tak długo wyczekiwana premiera już 7 marca. Historia Ryśka Riedla zostanie przedstawiona na deskach teatru, właśnie tutaj na Śląsku, skąd pochodził wokalista Dżemu. Trzeba przyznać, że  mógł on być naszym "chopem" na światowej scenie bluesa. Szkoda tylko, że tak spieprzył sobie życie, o czym wspomniał sam reżyser teatralnej adaptacji. Na konferencji z udziałem twórców, zostało poruszonych wiele kwestii. Na pierwsze pokazy brak już miejsc, jednak teatr zapewnia, że każdy będzie mógł pozwolić sobie na zobaczenie tego widowiska. Pytania, które kumulowały się w głowach dziennikarzy, to z pewnością "skąd pomysł?" i "o czym tak naprawdę jest ten spektakl?". Czy jest to kolejna historia z przestrogą? A może musical o niezwykle barwnej ikonie muzyki?

Źródło: Fot. Krzysztof Lisiak/ Teatr Śląski im. Stanisłąwa Wyspiańskiego

   Otóż nie. Nie będzie to spektakl ani edukacyjny, ani musicalowy. Owszem jest to przedstawienie muzyczne, ale będzie to zupełnie coś innego. Przed wczorajszym spotkaniem, zastanawiałam się o co mogę tak naprawdę zapytać reżysera Arkadiusza Jakubika. Zasięgnęłam porad ludzi, którym Rysiek nie był obojętny, którzy żyją jego muzyką i co najważniejsze nie są dziennikarzami, ale widzami, młodymi widzami. 

Źródło: Fot. Krzysztof Lisiak/ Teatr Śląski im. Stanisłąwa Wyspiańskiego

A Nóż Kultura?: Wielu młodych ludzi, którzy nie mieli okazji być na koncercie Ryśka, znają go głównie z jego twórczości, pytało mnie o ten spektakl. W jaki sposób chciałby Pan przedstawić go właśnie takim młodym widzom? Co może trafić w ich gusta?

Arkadiusz Jakubik: "Skazany na bluesa" w Teatrze Śląskim to rock&roll, to koncert na deskach teatralnych, kawałek dramatycznej historii, którą opowiadamy, historii życia Ryśka Riedla. W pierwszym akcie nieco lżej potraktowanej, nawet w konwencji odrobinę komediowej. Będzie dużo śmiechu, przynajmniej mam taką nadzieję. Drugi akt to masakra, konkretny zjazd do piekła. 
Trzecia rzecz, to plastyczna, formalna strona tego przedstawienia. Inspiracja twórczością śląskich prymitywistów, śląskich ikon, które będzie można zobaczyć w tym przedstawieniu. Jest to rzecz, którą również polecę i myślę, że to może spodobać się młodym ludziom. Jednak przede wszystkim to co się spodobać może najbardziej, bo jest rzeczą najważniejszą, to odtwórca głównej roli. To co podkreśliłem na dzisiejszej konferencji prasowej, powtórzę i będę to powtarzał jak mantrę za każdym razem, że mam farta do ludzi i to, że na casting do roli Ryśka Riedla przyszedł facet, który nazywa się Kowalski to jest ten dar, który ja dostałem z nieba.

ANK?: No właśnie. Były dwa castingi, czym kierował się Pan przy wyborze odtwórcy głównej roli?

AJ: Po pierwszym castingu byłem totalnie załamany, ponieważ przesłuchaliśmy kilkadziesiąt osób, to i tak był casting zamknięty, wybieraliśmy osoby które chcieliśmy, żeby nie były to osoby przypadkowe. Oczywiście umiejętności wokalne były punktem wyjścia. Termin rozpoczęcia  prób już się zbliżał, a my nie mieliśmy Riedla. Byłem przekonany, że jeżeli nie znajdę takiego, w którego uwierzę, który będzie na 100% tym moim wymarzonym Ryśkiem, to przeniesiemy premierę. Odwołamy, dopóki się taki facet nie znajdzie, no i ten dar niebios w postaci Tomka Kowalskiego, który nas na tym castingu naprawdę rozwalił. Facet śpiewa genialnie, gra fantastycznie, jest niebywale wrażliwym skromnym człowiekiem, który zamienił się w Ryśka Riedla. Tak się też zresztą  z nim umówiłem, bo tylko taka praca ma sens. Temu trzeba emocjonalnie poświęcić swoje życie, wyłączyć  się zupełnie z innych rzeczy i tyle. On zostawił swój zespół, zostawił swoje zajętości i pracuje, skupia się tylko na "Skazanym na bluesa".

ANK?: Rysiek był i jest niebywałą ikoną, szczególnie tutaj na Śląsku. Czy zdaje sobie Pan sprawę z odpowiedzialności, wzięcia na warsztat takiego życiorysu, takiej historii?

AJ: Oczywiście, że tak. Na szczęście siedzę dniami i nocami na sali prób w teatrze. Dzisiaj  na konferencji prasowej, spotkałem się z Państwem po raz pierwszy i mam nadzieję ostatni (śmiech), ponieważ  ilość pytań związanych z odpowiedzialnością, że biorę się za śląską ikonę, za Ryśka Riedla, za Dżem. Tremę mam ogromną, premiera oficjalna zbliża się dużymi krokami, natomiast gdybym nie miał tej tremy to chyba trzeba by skończyć uprawianie tego zawodu, bo to jest zawód który w nierozerwalny sposób łączy się z wielkim znakiem zapytania czy to będzie dobre czy nie, czy publiczność to zaakceptuje, wejdzie w ten świat emocjonalnie, czy będzie się śmiała czy będzie płacz, bo mam nadzieję, że będzie. Czy będzie energia koncertowa, że ludzie wbiegną na scenę i będą  śpiewali razem z aktorami? Jak najbardziej liczę na takie reakcję. Jestem oczywiście pełen niepokoju czy to się uda, ale dziś pierwsza próba z publicznością, więc będę wiedział więcej. 

Źródło: Fot. Krzysztof Lisiak/ Teatr Śląski im. Stanisłąwa Wyspiańskiego

   Moja ciekawość zdecydowanie została zaspokojona, jednak obawy nieustająco przewijają się w mojej głowie. Postać Ryśka jest znana mi nie tylko z jego utworów, zapisanych koncertów, ale opowieści moich wujków czy ojca, którzy spotykali go "Pod Jesionami". Był on zwykłym człowiekiem, który w prosty sposób potrafił zawrzeć cały sens życia ludzkiego w słowach piosenki. Jestem pełna optymizmu, że 7 marca na deskach Teatru Śląskiego, otworzy się nowy rozdział historii naszego Ryśka, a ten cytat będzie mógł się urzeczywistnić.

"Och, gdyby tak wszyscy ludzie
Mogli przeżyć taki jeden dzień.
Gdy wolność wszystkich ludzi zbudzi i powie:
„Idźcie tańczyć, to nie sen”" 


...jednak lepiej nie zapeszajmy.

M.C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP