18:17

Jak konie w galopie

 
Źródło: http://www.e-teatr.pl

  Meblościanka, niby zwykły mebel, a prawdę o człowieku powie. Lepsza niż niejedna, nieskręcona  szafka z IKEI. Wypełniona uczuciami, ruchem i emocjami po ostatnią półkę. Piosenkarka, Pisarka, Piroman, Czas, Meblościanka i jedyna żywa pośród martwych wróżka...

   Mowa oczywiście o spektaklu pod wymienionym już wcześniej tytułem w reżyserii Błażeja Peszka, w którym występuje sześciu absolwentów Wydziału Tańca w Bytomiu, krakowskiego PWST.

   Gdyby ktoś zadał mi pytanie dlaczego wybrałam się właśnie na ten spektakl, odpowiedziałabym: ponieważ zrobili go ludzie młodzi, którzy mieli determinację by zmierzyć się z własną sztuką. Mieli pomysł i co najważniejsze chęć tworzenia. Sześciorga indywidualistów, sześć krzeseł i sześć zupełnie odmiennych historii. Od początku do końca stworzyli scenariusz razem z młodymi dramaturgami Pauliną Danecką i Tomaszem Jękotem.
 
Źródło: http://www.silesiakultura.pl
    
   "Meblościanka" jest przykładem spektaklu, który pozostawia widzowi pewną tajemnicę. Słowo, ruch, coś nieukazanego, ale uchwyconego. Nie obnaża nam całej treści, pomimo ekspresji oraz dynamicznego ciągu wydarzeń, który skrupulatnie ujednolica się. Seans spirytystyczny, od którego rozpoczyna się akcja, przeprowadza nas przez etap życia każdego z bohaterów. Co odzwierciedla ich żywot ziemski jak i ten pozagrobowy.

Źródło: http://www.silesiakultura.pl
    Tekst z pewnością nie należy do łatwych, a monologi bohaterów są naprawdę zawiłe. Sztuka, która jest obszerna w słowo jest dużym niebezpieczeństwem. Wystarczy jeden błąd w kwestii, a struktura spektaklu, którą aktorzy rozbudowują od swojego pojawienia się na scenie, zaczyna pękać. Niektóre ze scen, były zupełnie niepotrzebne. Przedłużały tylko proces łączenia się historii każdego z bohaterów i zakłócały logiczną konstrukcję fabuły. Również ostatnia scena, w której padały niezwykle mądre i piękne słowa, ale brzmiące i przekazane w zbyt banalny sposób, wzięty wprost ze szkolnej akademii, zaburzyły odbiór. Zakończenie nie było klamrą, która zespajałaby, a zarazem podkreślała charakter sztuki. Czego bardzo żałuję. Ponieważ poza końcem, jest to zabawny i ujmujący w swej nieprzewidywalności spektakl.
 Wykorzystanie krzeseł w jednej ze scen, imitując odgłos galopujących w panice koni, to jeden z bardziej kreatywnych zabiegów teatralnych, jakie ujrzałam na scenie, w ostatnim czasie. 

Źródło: http://bi.gazeta.pl
Nie chcę schlebiać i zachwalać, ale to co charakteryzuje młode pokolenie na scenie (czyt. aktorzy "Meblościanki"), to zdecydowanie wyczucie widza. Oni nie boją się go zaskakiwać. Zrobić coś z niczego i poruszyć dogłębnie jego wyobraźnię. Jest to cecha, której nie dostrzeżemy w spektaklach nieco bardziej doświadczonych "kolegów po fachu". Młodzi twórcy świeżo patrzą na świat. Odważnie podchodzą do tematu sztuki i pozwalają dać upust wodzy fantazji, czując się przez to nadzwyczaj swobodnie. Właśnie ta swoboda gry aktorskiej w połączeniu z błyskotliwym żartem sprawiły, że "Meblościanka" wcale nie jest starym, zakurzonym meblem, ale spektaklem zdystansowanym i uwalniającym widza od wszelkich, przestarzałych schematów.

M.C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP