13:53

Niepowtarzalny Woody

       
Źródło: http://blogs.forward.com
     
   Naprawdę nie kontaktowałam się z nim. Przypadkowo w nocy dowiedziałam się, że ma urodziny. Tylko ja mogę mieć takie szczęście, że piszę o nim tekst w jego urodziny. Nie mówię, że zwróciłby na to uwagę. Uważa, że powinnam się wziąć za coś ciekawszego, a nie tylko pisać bloga. Może tak jak on kręcić filmy, średnio jeden na rok, albo pisać książki, albo hola hola grać w tych filmach, albo jeszcze może pogrywać na klarnecie? Wydaje mi się, że mój talent, a jego to jak porównać gwiazdę polarną do drogi mlecznej, ot taki mały mój talent.

Źródło: http://minorquibbles.wordpress.com
     
    Jestem subiektywna do szpiku kości, uwielbiam Woody'ego Allena i tekst ten będzie okropnie stronniczy. Choć nie mówię, że wszystko mi się podoba w jego filmach, jednak czasem chciałabym zostać Diane Keaton czy Mię Farrow i wcielić się w jego kochankę.Człowiek orkiestra; aktor, reżyser, pisarz, komik, muzyk, kompozytor, scenarzysta i pewnie jeszcze o czymś zapomniałam, przedstawiam wam cudownego, mężczyznę który dziś obchodzi swoje 77 urodziny, Panie i Panowie oto Woody Allen!
     
    Pierwszy jego film, który widziałam to "Vicky Christina Barcelona". Nie dość, że zakochałam się w Penelopie Cruz to jeszcze w samej Barcelonie. Woody potrafi pokazać miasto tak, że chce się je zwiedzić, poznać. Biura turystyczne powinny się o niego ubiegać. Woody kręciłby im trzyminutowy filmik o jakimś „promocyjnym miejscu” i oferta sprzedana od razu. Tak samo było w "O północy w Paryżu" i "Zakochani w Rzymie". Ten pierwszy obejrzałam tydzień po powrocie z Paryża. Mogłam go zobaczyć przed wyjazdem, wtedy nie byłoby ryzyka depresyjnej paranoi skupionej wokół powrotu do Paryża. Z "Zakochanymi w Rzymie" także łączy się zabawna historia. Miałam wtedy urodziny – wybacz Woody, że mówię o sobie, ale Ty w swoich filmach też mówisz o sobie i jakoś wszyscy Cię za to uwielbiają. No więc miałam urodziny.
 
Źródło: www.filmweb.pl
 
  Oprócz samego suchego faktu, krążyła w mojej głowie myśl, że mój przyjaciel nie złożył mi życzeń urodzinowych. Oczywiście, potem okazało się, że był przekonany o tym, że mi je składał, jednak ja przepłakałam pół dnia. Wiążę się to także z moją szczerą nienawiścią do tego dnia. Jednak mój drugi przyjaciel, by poprawić mi humor, zaprosił mnie do kina na mój wymarzony film. Penelopa, Woody i Rzym wystarczyło, by poprawić mi humor. Gdzieś tam jeszcze przewinęła się „Klątwa Skorpiona”, zabawna komedia w której przenosimy się do lat 40 XX wieku, a detektyw CW Briggs (w tej roli niezawodny Allen), szuka złodzieja, czyli samego siebie. „Co nas kręci, co nas podnieca” pomimo ciekawego tytułu, zupełnie wyparował z mojej pamięci, dlatego pozwólcie że nie poświecę mu czasu.
     
Źródło: http://bmanhanke.blogspot.com
       Czy myślicie, że dwa Oskary za „Annie Hall” były w pełni zasłużone? Ja myślę, że tak. Ja bym Woody'emu nie żałowała, dla niego wszystko. W „Annie Hall” widać, że potrafi też coś więcej niż rozśmieszać widzów, potrafi też wzruszyć. Nie jest to patetyczne, pomimo rozstania Alviego z Annie, nie rozpaczamy jak na „Casablance”. Film nie jest płytki, pokazuje relacje między mężczyzną a kobietą, na początku jest zawsze cudownie, ale czas pokazuje czy dwie osoby są dla siebie stworzone. „Blue Jasmin” też już jest poważniejszy od wcześniejszych produkcji, jednak dalej w zabawnym, jednorazowym stylu Woody'ego. A wy jaki najbardziej cenicie film mojego nowojorskiego mistrza?

                                                                                                                         M.O.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP