19:35

Stare, ale jare - zapomniane kartki scenariusza

   

  Robiąc nocne porządki (tak, nie przeczytaliście źle nocne) i szperając w nieznanych zakątkach mojego biurka odnalazłam stertę starych scenariuszy. Zapomniane, zakurzone leżą i czekają na nowe tchnienie.  Jak to zawsze bywało, moje były najbardziej wygniecione, poplamione i poszarpane. Zdaję sobie sprawę, że scenariusz powinien być rzeczą święta, ale ja z racji swojego roztrzepania, zawsze zapominałam lub brałam tylko kilka kartek na próby, gubiłam, uczyłam się jedząc zupę pomidorową albo wkładałam do książek, zapominając potem do której je włożyłam.

   Jeszcze rok temu, zbierałam w deszczu kartki scenariusza, które rozsypały mi się na dworcu, kiedy to śpieszyłam się na próbę. Postanowiłam dzisiaj poruszyć ten, może zbyt banalny temat starych scenariuszy. Mimo, że po każdej premierze zapominałam o nich, to nie mogłam zapomnieć, że każda kartka, każde słowo stało się już częścią mnie. Z nimi jest trochę jak z pisaniem. Nie ważne, czy Ty przelewasz słowa na papier, czy tylko je odczytujesz. Nawet czytając, składając w myślach literka po literce, tekst pozostawia swoje odzwierciedlenie w Twojej duszy.

   Słysząc gdzieś po latach tylko jedno zdanie swojej roli, potrafisz dopowiedzieć ciąg dalszy kwestii. Mnie zdarzyło się to nie raz. Siedząc na podłodze, w sobotnią noc przeglądam i wracam myślami do dawnych lat. Jestem bardzo sentymentalna i zawsze zachowuję takie rzeczy, bo „zawsze mogą się przydać”, kto wie, może kiedyś ktoś zrobi z nich niezłą sztukę?
No bo jak uniknąć wzruszenia, kiedy czyta się swoją rolę Smoka Wawelskiego, wspominając beztroskie  lata podstawówki?

  Ciekawi mnie czy zawodowi aktorzy też przywiązują się do tych kilku czasem nawet kilkudziesięciu kartek scenariusza, który jest ich nieodłącznym "rekwizytem" podczas długich miesięcy przygotowań do spektaklu...

M.C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP