21:16

Skarby polskiej edukacji


    Idąc na studia, najtrudniejszą rzeczą było zmienienie sposobu myślenia. Nie ogromne zmęczenie spowodowane nowym trybem życia (wcale niezwiązanym z imprezowaniem), ale to że wykładowcy myślą zupełnie inaczej, a co gorsza wymagają tego ode mnie. O zgrozo! Po pierwszym wykładzie ze wstępu do kulturoznawstwa dostałam bóli migrenowych. Nadmiar informacji najwyraźniej nie znalazł miejsca w mojej głowie.


    Podstawówka. Zderzenie z ludźmi, którzy Cię nie rozumieją i raczej nie mają takiego zamiaru na przyszłość. Dzieci są okrutne, śmieją się z Ciebie, z tego że nie masz tamagotchi albo masz legginsy w Pikachu. Potem mówią, że jesteś rozpieszczony albo że twoja mama jest głupia. I myślisz sobie, że koszmar się skończy wraz z nadejściem końca szóstej klasy, a tu niespodzianka w postaci:
     
   Gimnazjum. Okres dojrzewania, hormony buzują, a Ty poznajesz jeszcze większych idiotów. Najgorszy okres w życiu nastolatka, gimnazjum jako najgorszy błąd systemu edukacji (jako że ów system popełnia same błędy, ustalmy że gimnazjum jest kompletną klapą). Nauczyciele dalej nic nie rozumieją. Z ich ust słyszysz takie teksty jak:
- Wyjmij ten kolczyk z nosa, bo wygląda na twojej twarzy jak kolejny pryszcz.
Albo:
- W liceum na pewno sobie nie poradzicie, tam jest trudno, będą od was dużo wymagać i nie dacie rady.

      Liceum. Wchodzisz do nowego miejsca i myślisz sobie: "Ale fajnie, tyle starszych ludzi, w końcu będzie super." Powiedzmy, że liceum jest najlepsze z tych wszystkich szkół, które opisałam powyżej. Z tego co wiem, w technikum jest gorzej.

 Tym pozytywnym akcentem przejdźmy do podsumowania. Podałam wam trochę przerysowany obraz szkolnictwa, wcale nie jestem taką pesymistką. Przypomnę tekst Zosi, która pisała o podporządkowaniu tekstów kluczowi. Musisz interpretować według schematu, musisz pisać według schematu i najważniejsze: myśleć według schematu. Ogłupianie społeczeństwa było domeną Sowietów czy Niemców na naszych ziemiach podczas drugiej wojny światowej. Sądziłam, że czasy się zmieniły. Owszem, nie zabija się już ludzi, ale zabija się ich kreatywność.
 
   Studia. Zaczyna być lepiej, można samodzielnie myśleć i głośno wygłaszać krytykę polskiej edukacji. Tylko panie z dziekanatu potrafią uprzykrzyć życie. U mnie na wydziale jest dobrze, ale idąc na wydział prawa, kompetencja obniża się wraz z ilością wypitych kaw. Wykładowcy także potrafią nieźle umilić życie. I znów mi się upiekło. Raczej ludzie chcą tam pomóc, pozwalają poprawiać egzaminy po X razy lub zostają na konsultacjach po kilkanaście godzin. Ale zdarzają się wyjątki – pogromcy, którzy każą pisać prace na 15 stron o dopiero co obejrzanym spektaklu albo (przykład z filologii rosyjskiej) w dniu zdawania egzaminu poprawkowego ustnego przyjdą później, przepytają dwie osoby i stwierdzą, że muszą biec na wykład. I sytuacja zdawania egzaminu może trwać parę tygodni. Może lepiej zaopatrzyć się w śpiwór, termos i koczować pod salą?
 
     Filologia angielska – trzeba kogoś wyrzucić raz na semestr, nie można mieć zbyt wiele studentów na roku. Co robią? Wylatują osoby które, owszem zdały, ale mają 4 na koniec. Doprawdy piękna filozofia. I jeszcze ostatnie nawiązanie do ograniczania ludziom dostępu do nauki. Kiedyś można było studiować parę kierunków bezpłatnie, ale odkąd ludzie wzięli to sobie do serca i aplikowali na kilkanaście kierunków, sytuacja uległa zmianie. Otóż pierwszy kierunek jest darmowy (nie mówię tu o prywatnych uczelniach), ale już następny to koszt minimum dwóch tysięcy na semestr.
     
   Zdaję sobie sprawę z faktu, że ten tekst przedstawia rzeczywistość pochlapaną czarną farbą, jednak w tym momencie można jeszcze myśleć w ten sposób, że może jednak nie jest aż tak źle. Pewnie, że w pewnych miejscach nie jest! Pewnie, że uogólniam i wartościuję. Niestety, w innych miejscach może być też gorzej. I teraz końcowa prośba:
1. Do młodych, bądźcie kreatywni, róbcie coś, śpiewajcie, grajcie w piłkę, czytajcie książki, nie oglądajcie przygłupich seriali, wyznaczcie sobie cel i do niego dążcie.
2. Do rodziców, wysyłajcie swoje dzieci na zajęcia dodatkowe, czytajcie im książki, a potem pokazujcie, że sami czytacie. Dawajcie im dobry przykład i przekazujcie im wiedzę. Często więcej mogą wynieść z domu niż ze szkoły, więc wasza pomoc i wasze nauczanie jest bezcenne. 
A więc zabierajmy się do pracy!
                                                                                                                                  M.O

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP