20:34

Piątkowe Frustracje 9: Po trupach do celu - trudna droga na szczyt

Man in White Mask in Black Crew Neck Shirt and Blue Zip Up Jacket Infront Graffiti Wall



  Święta już za nami, mniej lub bardziej huczny Sylwester również. Zanim jednak wejdziemy drugą nogą w 2014, ja przedstawię kilka refleksji pozostałych gdzieś w mojej głowie, po 2013. Czy był to aż tak frustrujący rok? Dla wielu dyrektorów z pewnością...
   
   Im bardziej zaczęłam zagłębiać się w środowisko teatralne, tym bardziej zaczęłam przywiązywać uwagę do odzewu widzów, dla których jest teatr tworzony. Po co repertuar pękający w szwach, szeroka promocja i niższe ceny biletów? Dla satysfakcji dyrektora, który skrzętnie realizuje swój program? Być może po części tak. Jednakże, gdzie jest koniec, a gdzie początek dumy rozpierającej twórcę? Pytań bez liku, a odpowiedź jedna.

   Przyglądając się wielu sytuacjom z perspektywy przeciętnego widza zaczęłam odnosić wrażenie, że w teatrze nie chodzi już o rozbudzenie uśpionych receptorów odbiorcy, przekazanie mu czegoś więcej poprzez sztukę i tkwiący w niej sens, ale o to jakie zasługi na swoim koncie posiada dany dyrektor, no bo przecież tylko od tego teraz zależy pozycja teatru nad jakim sprawuje pieczę. Z końcem ubiegłego roku posypała się fala krytyki lub pochwał w stronę niejednego kierownictwa. Szczególnie na Śląsku, gdzie w każdym z teatrów zaszły poważniejsze zmiany, ale czy na lepsze?

   Nie mogę ocenić obiektywnie każdego z teatrów w swoim regionie, bo dokładnej sytuacji niektórych z nich nie znam. Nie zamierzam robić z siebie eksperta, bo nim nie jestem. Jestem po prostu widzem, może odrobinę bardziej wymagającym. Dlatego nie po to przychodzę do teatru, by słuchać przez pół godziny przed rozpoczęciem spektaklu, jaki to nie jest jego reżyser (czyt. dyrektor danej sceny). Zresztą dowiadując się przy tym, że jest to spektakl, który wystawiał dwadzieścia lat temu, wystawia i zamierza wystawiać, a nie dość, że jest on nużący, to na dodatek aktorzy recytują wielostronicowe monologi, myląc się w co drugim zdaniu. Nie chcę wiedzieć co on osiągnął, być może jest to istotne dla komisji, która przydzieliła mu to stanowisko, ale ja oczekuję efektów jego pracy, których ślepo dopatrywać się w teatrze, z którym jestem od dawna związana. Nie będę pisała o jakim mowa, bo jak to mówią do własnej miski się nie pluje. 

   Zresztą wiele ośrodków kultury ma doskonale wypracowaną renomę, po latach zostaje jednak tylko ona, bo prawdziwego teatru w teatrze trudno się tam doszukiwać. Pozostają również już tylko dyrektorzy, którzy przez długi czas walczyli o swoją pozycję, ale przecież fortuna, a może w tym wypadku uznanie kołem się toczy? Bardzo trudno jest się wspiąć na sam szczyt, ale jakże łatwo można z niego spaść, zrzuconym przez swoje własne wyidealizowane poglądy i przerośnięte ego. 

M.C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP