20:12

Obrazoburcza Antygona - Sofokles przewraca sie w grobie


    Nowatorska interpretacja dzieł starożytnych Greków, nie jest łatwa. Jest jednak bardzo uniwersalnym materiałem na stworzenie spektaklu. Teatr Nowy z Łodzi im. K. Dejmka podjął tę próbę i zmierzył się z tragedią Sofoklesa, czyli „Antygoną”.

   Wystawiana była i jest niejednokrotnie.W tym przypadku zderzyłam się z szeroko pojmowaną sztuką współczesną, czyli pozbawioną jakichkolwiek schematów. Awangarda jest jak najbardziej pożądana, ale czy na pewno w takiej postaci? 

Źródło: http://www.dziennikteatralny.pl
  
    Zdecydowanie przeplatało się tu sporo wątków. Nie jestem przekonana czy do końca było to dobrym zabiegiem dla tej sztuki. Zwyczajnie wywołało to chaos na scenie. Być może miało to służyć ukazaniu narodzin świata wg mitologii greckiej, nie chcę jednak snuć domysłów. Przez to nieuporządkowanie spektakl stracił sens, bardziej skłaniał widza by "gonił" on za treścią niż mógł ją odczytać. Przygotowanie się Antygony na śmierć, przedstawienie więzi między nią, a jej siostrą Ismeną, miłość między nią i Hajmonem, władczy Kreon i jego egocentryzm wszystko to było zawarte w konwencji, jednak nie było spójne. Dodawanie zupełnie niepotrzebnych elementów np. odświeżacza powietrza, choinki zapachowej, które miały zapobiegać odorowi rozkładających się zwłok (?!). Trudne do odczytania, z jednej strony jest to atutem w przypadku sztuki współczesnej, z drugiej jej największą wadą.

    Rzecz na którą ja zawsze zwracam uwagę, bez względu na formę, to emocje. Jeżeli jest mowa o śmierci czy miłości, powinny one być w taki sposób uzewnętrznione, by widz poczuł ich ogrom. Kolejny element, na podstawie którego można było nabudować niezwykłe napięcie. Nie został on jednak w pełni wykorzystany przez reżysera.
Źródło: http://www.e-teatr.pl

  Spektakl jest nie o tyle gwałtowny, co wykrzyczany. Popada ze skrajności w skrajność. Ja przynajmniej albo nie słyszałam wypowiadanych kwestii (być może było to spowodowane słabym nagłośnieniem), albo po prostu wręcz natężenie krzyku drażniło moje ucho. Obnażanie się, dziwne seksualne gesty i mówiąc bez ogródek syf na scenie. Muzyczna oprawa i wyróżniona rola chóru, to na pewno jedna z niewielu części przedstawienia, która utrzymała je w jakichkolwiek normach przyzwoitości. 
   
     Zaraz po obejrzeniu sztuki byłam do niej bardzo negatywnie nastawiona, jednak przemyślałam sobie parę kwestii. Reżyser Marcin Liber uchwycił obrazoburczy obraz tragedii greckiej. Zawarł w akcie wszystko to czego na pewno nie dowiemy się przy omawianiu Antygony, jako lektury szkolnej. To z pewnością świadczy na korzyść sztuki. Na pewno zamierzeniem było trafić do młodego widza, ale na  ich twarzach, malowało się tylko zażenowanie, rzekłabym nawet strach. Wzbudził kontrowersje, ale chęć przekazania zbyt wielu treści, wplatając w dodatku tekst prywatny jak i ten archiwalnej "Antygony",  nie jednemu zaburzył tymczasowy odbiór tej tragedii niż przybliżył.


M.C.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP