10:11

Moje absurdalne „ja” - od błazna do króla

Fot. Rafał Mielnik
    W sklepie, w domu, w pracy gdziekolwiek się nie znajdujemy, kreujemy siebie na nowo. Zakładamy maskę i rozpoczynamy spektakl.  Stajemy na scenie swojej, własnej wyimaginowanej rzeczywistości,  łudząc się, że jesteśmy prawdziwi. Oszukujemy siebie, będąc w ten sposób ofiarami naszej podświadomości. Z przylepionym, sztucznym uśmiechem i dumnie podniesioną głową, kroczymy przez życie udając, nawet nie spostrzeżemy momentu, w którym  staniemy się błaznami. A może już nimi jesteśmy?


Fot. Rafał Mielnik
   
   Spektakl „Królestwo” Teatru Jednego Wiersza z Opola jest dla mnie dość trudną sztuką. Od tygodnia zmagam się z przemyśleniami oraz emocjami jakie kłębią się we mnie. Dlaczego mamy taką potrzebę bycia kimś, kim naprawdę nie jesteśmy? Prześcigamy się między sobą, stając się próżnymi jednostkami bez wyrazu. Z klapkami na oczach, obsesyjnie spoglądamy na swoje odbicie, usiłując być perfekcyjni, a gdzie podziała się nasza świadomość swojej osobowości?
    
    Trzech błaznów, każdy zamknięty w swoim małym świecie, małej szafeczce, która była dla mnie alegorią naszego, przysłowiowego bagażu doświadczeń, który jest ciągnięty przez każdego z nas i nie można o nim zapomnieć. Pełen problemów, rozterek i niespełnionych ambicji. Tak jak postaci błaznów, czasem przystajemy, bo nie możemy już dłużej oszukiwać swojego prawdziwego „ja”. Jesteśmy zmęczeni, więc nie przejmujemy się już tym, że odkrywamy swoją prawdziwą twarz. W panice poszukujemy chwili wytchnienia, którą możemy znaleźć chociażby w sztuce.

Fot. Rafał Mielnik
   Dość groteskowe przedstawienie postaci, było dla mnie nawet nie o tyle śmieszne, co żałosne. Jednak uważam, że był to celowy zabieg reżysera Krzysztofa Żylińskiego, by pokazać kwintesencję głupoty, w której tkwili bohaterowie, w której tkwimy również my. Wymuszone gesty, przerysowana mimika i niektóre powielane momenty symbolizowały rutynę, czyli szarą codzienność człowieka. Zdarzyły się sceny, które  dłużyły się i zdecydowanie powinny być krótsze, ale za to wyraźniej pokazane. Hiszpańska muzyka idealnie nadała klimat, tworząc prawdziwą atmosferę dramatu. Zachowanie całej koncepcji w półmroku, było bardzo przemyślanym zabiegiem. Wielkim atutem spektaklu jest relacja, którą udało się aktorom nawiązać z widownią, co bardzo pozytywnie wpłynęło na odbiór.

   Teatr absurdu, jest jedną z trudniejszych form do interpretacji dla widza. Jednakże, „Królestwo” skłoniło do refleksji: „Kim naprawdę jestem?”  
No właśnie, kim? Nie bójmy się spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że właśnie sobą, a może AŻ sobą...


M.C.

3 komentarze:

  1. Bardzo inspirujący spektakl.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co spoglądać prawdzie w oczy może lepiej ją oszukać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami odnoszę wrażenie, że oszukujemy ją nieustannie, ale kiedyś każdy, prędzej czy później będzie zmuszony stanąć z nią oko w oko ;)
      M.C

      Usuń

TOP